ZROZUMIEĆ MATRIX

Minęło ponad dwadzieścia lat od premiery pierwszej części filmów z trylogii „Matrix” – to dość czasu, by jedna z ikon światowej popkultury mogła zostać uznana za „zgłębioną” – a jednak specyfiką uniwersum Matrixa jest tajemniczość i wiele dróg interpretacji. Wśród nich jest jedna, która wydaje się tłumaczyć świat „Matrixów” w zupełnie nowy sposób. Myślisz, że wiesz, o czym jest „Matrix”? Jest bardzo prawdopodobne, że się mylisz.

 „Ludzie zrozumieją przesłanie filmu Matrix dopiero za jakieś 20 lat” – to złowróżbne zdanie przypisuje się Wachowskim i chociaż można tłumaczyć je na wiele sposobów, lepiej (a może łatwiej?) patrzeć na nie w kontekście filmów, nie zaś świata w którym żyjemy. I tak – świadomie używam tutaj liczby mnogiej, ponieważ jakkolwiek by nie patrzeć, to właśnie cała trylogia stanowi jedną, zamkniętą (w pewnym sensie) całość. Dopiero patrząc w ten sposób, możemy pojąć, o czym tak naprawdę opowiada „Matrix”. I już teraz powiem – nie ma to zbyt wiele wspólnego z „wybrańcem”.

Knock-knock
Wake up, Neo.
The Matrix has you.

Prawdziwe znaczenia „Matrixa”, podobnie jak i „prawdziwa” rzeczywistość (dlaczego pojawia się tu cudzysłów – jeszcze się wyjaśni), ukryte są na drugich, albo trzecich planach samej narracji filmu. Kluczową sceną by to zrozumieć, jest moment, kiedy w części drugiej Neo i spółka przychodzą do Francuza na rozmowę, która szybko przeradza się w lekcję i tym, czym jest przyczyna i skutek. Merovingian każe podać pewnej kobiecie ciastko z „niespodzianką” – kodem, który wzbudza pożądanie, rozpala namiętność i wreszcie doprowadza ją do orgazmu, którego ona sama nie rozumie, czuje się zagubiona, będąc w istocie tylko zabawką pozbawioną perspektywy potrzebnej jej, by zrozumieć swój los. Już w tej jednej scenie jest tak wiele znaczeń! Zabawka, brak perspektywy, poczucie zagubienia i bycie zależnym od czyjegoś widzimisie. Ale jest coś więcej. Przyczyna i skutek, o których mówi Francuz tyczą się przecież przyswojonego przez kobietę kodu, który wywołał pewną reakcję. To, że ona tego nie zrozumiała – to wpływ Matrixa, programu, który wybiega daleko poza bycie systemem komputerowym. Jest czymś, co siedzi w naszych głowach. Jeśli jeszcze nie wiecie, o czym mówię, to nie przejmujcie się, bo Neo też tego nie zrozumiał – a Francuz praktycznie śmiał mu się w twarz, patrząc jak niższa forma życia nie jest w stanie zrozumieć najprostszych prawideł, rządzących światem.

Zapamiętajmy jedną rzecz – to ciastko, które Francuz podał nieświadomej kobiecie. To będzie pierwszy z puzzli, z których w końcu wyłoni się pełny obraz.

Drugą podpowiedzią, na temat tego, o czym tak naprawdę jest „Matrix”, jest jedna z końcowych scen części drugiej – rozmowa z Architektem, ojcem systemu. Najważniejszym, co Architekt daje Neo, jest…

Lekcja historii

Ta lekcja jest o tyle ważna, że Neo zaczyna rozumieć (lub też: ma szansę zrozumieć w przyszłości), szerszą perspektywę. Przypomnijmy:

Jak wiemy, maszyny zbuntowały się przeciwko ludzkości. Nie wiadomo, kto pierwszy uderzył, ale długa i krwawa wojna doprowadziła do zasnucia nieba ciemnymi chmurami – uśmiercając Ziemię, ale też i odcinając od prądu same maszyny. Stało się to jednak zbyt późno – ludzkość była zbyt zmęczona i słaba, by wygrać wojnę. I maszyny ten fakt wykorzystały, szukając energii tam, gdzie było jej pod dostatkiem, zmieniając nas w to:

Morfeusz, kiedy opowiada o „prawdziwym” świecie, mówi, że jest około 2199 roku. A dokładniej? Nikt nie wie. Tak naprawdę jednak jest dużo, dużo później, o czym opowiada sam Architekt – chociaż, tak jak to bywa w Matrixie – między zdaniami.

Aby ludzie generowali energię, musieli żyć, lecz jeśli ich mózgi nie były odpowiednio stymulowane, umierali bardzo szybko. Tu wkracza Matrix – program do stymulacji mózgów, wirtualna rzeczywistość, której projektem zajął się właśnie Architekt.

Pierwsza wersja? Totalna porażka. Nieziemski raj, który ludzie odrzucali jako coś nierealnego, nie byli w stanie uwierzyć, że coś tak wspaniałego nie jest fikcją. Druga wersja – to samo. Piekło, wojna i pożoga, od której ludzie uciekali i tym samym odrzucali system. Okazało się, że maszyny nie są wstanie w ogóle zrozumieć ludzi. Będąc jednak wysoce przebiegłe i inteligentne stworzyły Wyrocznię – program, którego celem było zrozumieć psychikę człowieka.

Wyrocznia spisała się na medal – dopiero trzecia wersja Matrixa, odwzorowująca koniec XX wieku zadziałała odpowiednio. Świat gdzieś pomiędzy niebem i piekłem, gdzie to ludzie budują swoją rzeczywistość (a przynajmniej im się tak wydaje). Nie zlikwidowało to jednak całkiem problemu odrzutów – pozostał pewien mały procent ludzkości, która potrafiła wyczuć fałsz.

Ojciec, matka i wielkie oszustwo

Wyjrzyj przez okno. Wasz czas już przeminął. Przyszłość należy do nas. Nastała nasza era.

Agent Smith ma całkowitą rację, to jest definitywny koniec cywilizacji człowieka. Architekt, ojciec Matrixa, stworzył podwaliny technologiczne. Wyrocznia, jego matka, zrozumiała ludzi w sposób, w jaki oni sami siebie nie potrafili zrozumieć, bowiem likwidując problem odrzutów, maszyny tworzą… Syjon. „Wolne i niepodległe” miasto ludzi. „Prawdziwy” świat, w którym ludzie nawet nie wiedzą, że – chociaż opuścili symulację – Matrix nadal ich więzi.

Od tej pory to tam trafiają wszelkie odrzuty, a kiedy Syjon się przepełnia, aktywowany jest wybraniec. Człowiek, którego głównym zadaniem jest wybranie 22 osób do założenia nowego Syjonu po tym, jak maszyny niszczą stary, podobnie jak my czyścimy dysk naszych komputerów z niepotrzebnych śmieci. Cały ten proces, aktywowany dzięki ludzkiej nadziei (tej samej, która sprawiała, że dotychczas ludzkość była niezłomna), powtarza się… raz za razem. Ile razy? Tego Architekt już nie mówi. Nie musi. Zostawmy to wyobraźni.

Tu znów dochodzimy do tego ciastka, które Francuz, na oczach Neo, podał tamtej kobiecie, w klubie. Co jeszcze nadawało się do zjedzenia i zawierało w sobie kod? Cukierek, który Morfeusz podaje Neo w pierwszej części „Matrixa”.

Czujecie, jak puzzle łączą się w całość?

Syjon się przepełnia. Kiedy następuje czas, Wyrocznia, która „współpracuje” z ludźmi, wskazuje im kolejnego wybrańca, Neo – zwykłego człowieka, który jednak czuje, że coś jest nie tak – w normalnej sytuacji, byłby odrzutem, ale został właśnie nominowany jako najlepszy kandydat na wybrańca, wystarczy tylko podążyć za białym królikiem w głąb jego nory, a tam…  Morfeusz podaje mu cukierek – kod, który pomaga mu się uwolnić. Następnie Neo, jako już wolny człowiek, przybywa do Wyroczni. A co robi matka Matrixa?

Daje mu ciastko. Kolejną rzecz do zjedzenia, a czym jest jedzenie? Przyjmowaniem w siebie czegoż z zewnątrz, prawda?

Ciastko zawiera w sobie patch wybrańca, który daje Neo nowe możliwości i „ulepszenia”. Wystarczy tylko, że ten uwierzy. I… Neo wierzy. I aktywuje tym samym całą sekwencję początkową. Można powiedzieć: włącza launcher wybraniec.exe.

Historia, którą opowiada „Matrix” nie jest wcale historią o wybrańcu, ani o wojnie z maszynami, ani też o wyzwoleniu ludzkości. To historia błędu, który zmienia dotychczasowy status quo. W finałowej walce z antywirusem Smithem, Neo nie tyle go pokonuje, co uwalnia (o czym zresztą sam Smith mówi w części drugiej), wnikając w niego. Dochodzi do sklonowania kodu wybrańca i wcześniejszego kodu, który uwalniał z Matrixa. Smith powraca więc jako klonujący się wirus, który jest w stanie zagrozić całemu systemowi.

Nie do końca jasne jest, w którym momencie Wyrocznia dochodzi do następnego etapu swoich badań nad ludźmi, ważne jest natomiast, iż w pewnym momencie dochodzi do wniosku, że do uzyskania pełnej harmonii potrzebny jest pokój pomiędzy maszynami a ludźmi, niejako zakończenie cyklu wybrańca, lub też jego całkowita zmiana. Od tego momentu Wyrocznia zmienia się – działając w pełnej zgodzie ze swoim przeznaczeniem, dąży do nowego celu, zaś Matrix staje się polem Gry pomiędzy nią a Architektem.

Błąd Smith jest Wyroczni bardzo na rękę – przecież Architekt, tępy program budujący, nigdy nie pozwoliłby jej na zakończenie cyklu wybrańca. Skoro coś działa dobrze, czemu to zmieniać? Logika maszyn jest nieugięta. Wyrocznia musi więc uciec się więc do podstępu.

Kiedy Neo przychodzi do niej w części trzeciej, tuż przed atakiem maszyn na Syjon, Wyrocznia… daje mu cukierka. Cukierek zawiera kod autodestrukcji dla maszyn-strażników, co jest bezpośrednim rozwinięciem mocy wybrańca, którą Neo prezentuje pod koniec części drugiej, kiedy wyładowaniem pokonuje jedną z maszyn – samemu jednak prawie przypłacając to życiem.

Dzięki kodzie w cukierku, Neo może wejść do miasta maszyn, rola Wyroczni skończyła się, dlatego nie oponuje ona zbytnio, kiedy Smith po nią przychodzi. Wyrocznia wie, że Smith jest teraz potężniejszy od jednego wybrańca i sam Neo też to musi zrozumieć – że jedynym, co może zrobić, to poświęcenie siebie. W ostateczności Smith wchłania wybrańca w siebie, wygrywa, lecz wtedy maszyny zyskują „furtkę”, przez którą mogą go zniszczyć – co też się dzieje. I… nastaje pokój.

Pojawia się nowa wersja Matrixa, zaś Architekt gratuluje Wyroczni. Czego? Bo była to

Dobrze rozegrana gra

Gdzie w tym wszystkim jest ludzkość? „Matrix” to nie jest film o ludzkości, ale o rozgrywce pomiędzy maszynami, manipulacji i beznadziei ludzi.

Szokuje fakt, w jak łatwy sposób ludzie dali się oszukać i zamknąć w systemie, którego macki sięgają dużo dalej, niż sam Matrix. „Matrix” to też film o poszukiwaniu wolności, zarówno przez ludzi, jak i same programy, oraz z czym dla jednych i drugich ta wolność się wiąże.

Głównymi zaś bohaterami pozostają Matka i Ojciec – głównie Matka i jej intryga, jej zdolności manipulacji tak wysokie, że ludzie mylą je z jasnowidzeniem. Tanie sztuczki i nadzieja wykorzystane do ostatecznego spętania i oszukania łatwowiernych Morfeuszy.

6 komentarzy

  • Sajko

    A Morfeusz? Według mnie to double-agent Maszyn:) Ale ogólnie seria Matrix to taka pseudofilozofia dla szerokich mas. Żeby przeciętny Johny sobie porobił rozkminy po seansie i się nacieszył jaki jest mądry bo wykrył ukryte znaczenia.

  • Michał

    W odniesieniu do bardzo ciekawego artykułu nasunęło mi się pytanie odnośnie analizy filmy. Na jakiej zasadzie zjedzenie cukierka/ciastka w matrixie może mieć wpływ na wydarzenia poza matrixem ( np. mieszczenie przez Neo maszyn )? pozdrawiam

  • Michalll

    W odniesieniu do bardzo ciekawego artykułu nasunęło mi się pytanie odnośnie analizy filmy. Na jakiej zasadzie zjedzenie cukierka/ciastka w matrixie może mieć wpływ na wydarzenia poza matrixem ( np. mieszczenie przez Neo maszyn )? pozdrawiam

  • de_ent

    tacy kolesie którzy po 30 latach robią rozkminki o czym był film i jaki by był jakby… to zemsta Buzka. on stworzył gimnazja i stąd wysyp mundrusiów którzy stworzą tekst z niczego o niczym. Bardzo się wysiliłeś i pracowicie i kunsztownie rzeźbisz tę wodę przed laniem

Leave a Comment

Skip to content