„Bajeczki”, „Zarabiasz na naiwnych”, „Czemu wierzysz w bzdury?”, „Niczego mi nie wmówisz”, „haha, wierzysz w przesądy, jakieś katolickie bajki” – z takimi reakcjami wiele razy spotykałem się odnośnie tematyki moich książek. Reakcje, które uważam za błędne, ale zupełnie się im nie dziwię; żyję na tym świecie na tyle długo, by wiedzieć, że większość z nas nie przejmuje się tym, czy rzeczy o których mówią faktycznie są takie, jakimi je postrzegają. Liczy się wepchnięcie w szablon, włożenie do szuflady, naklejenie etykiety.
Nowa strona autorska i nowy blog to dobry moment na to, bym rozpoczął jakimś bardziej osobistym tekstem. Będzie więc o tym, że chociaż badam zjawiska paranormalne, to nie jestem szurem.
Mógłbym nim być. W końcu wiele osób, które o temacie się wypowiadają, jest szurami właśnie – pewna piosenkarka wierząca w ezoterykę mówi na przykład, że reptilianie i hybrydy żyją wśród nas. Często też w przypadku takich osób słyszy się, że ziemia jest płaska a szczepionki zawierają czipy, albo inne substancje powodujące autyzm. W to ostatnie zresztą wierzy nawet parę osób z mojej własnej rodziny, oraz parę z tych, którzy byli moimi gośćmi w książkach – dlatego odczuwam pewien dyskomfort, jasno pisząc o tym: szurskie, bo nie chcę, żeby osoby takie się na mnie pogniewały.
Nie zmieni to jednak faktu, że jestem i zawsze byłem zafascynowany nauką i jeśli gdzieś szukam w miarę twardego gruntu na którym się opieram – to (mimo tego, że w wielu kwestiach się z pewnością myli) nauka i OBECNY stan wiedzy jest moim kierunkowskazem w życiu.
Nie przeszkadza mi to jednak w badaniu zjawisk paranormalnych.
Jeśli teraz twój mózg wykonał fikołka, przestałeś rozumieć, nie umiesz dodać do siebie tych dwóch rzeczy, to może wytłumaczę: po pierwsze, nauka NIE MA monopolu na prawdę. Nauka przedstawia obecny stan wiedzy, często ograniczony przez narzędzia, jakimi dysponuje. Środowisko naukowe również nie jest jednolite i w przypadku wielu hipotez istnieje wiele wykluczających się nurtów. Przykład? Ciemna materia – obowiązująca jako najbardziej powszechna hipoteza na to, dlaczego materia w kosmosie zachowuje się tak, jak się zachowuje i gdzie podziała się ta „brakująca”, której istnienie wynika z obliczeń matematycznych. Istnieją jednak inne hipotezy, zakładające poprawkę do współczesnej fizyki – która zresztą również nie jest w pełni pewna, bo obecnie wiemy przecież, że na poziomie kwantowym świat robi się… dziwny i nie do końca potrafimy wyjaśnić czemu. Ale przecież właśnie to jest fascynujące!
Biorąc poprawkę na takie informacje, mogę dopuszczać, że rzeczy które badam nie muszą być bzdurami wyssanymi z palca. Po prostu nie umiemy w pełni ogarnąć ich sedna i paranormalne historie i wyjaśnienia muszą nam póki co wystarczyć jako hipotezy – hipotezy, które dopuszczam, rozważam i opisuję. Ale niekoniecznie muszę we wszystko wierzyć, nawet jeśli chciałbym. Zwłaszcza wtedy.
Ale wtedy przychodzi sobie Zdzisiek z Wackiem i zaczynają się naśmiewać, że wierzę w jakieś bzdury, bo przecież oni wiedzą lepiej ode mnie, co napisałem.
Widzisz książkę „Paranormalne: egzorcyzmy” – i już wiesz, że w środku zastaniesz katolickie „bajki”, „pieprzenie”, „kolejne kościelne bzdety”. Naprawdę rzadkością są osoby takie, jak moja czytelniczka, która nawet mimo takich właśnie obaw postanowiła sięgnąć i sprawdzić, co faktycznie czeka na nią między okładkami.
Jak wspomniałem – to rzadkość. Mimo, że gdzie mogę, piszę jasno i wyraźnie: jestem reportażystą, moim zadaniem jest znaleźć ciekawą historię i ją opisać, a jako badacz – moim zadaniem jest nie wierzyć, ale zaobserwować i opisać – to przecież podstawa każdych badań: obserwacja. Jako badacz zjawisk paranormalnych jestem daleko od możliwości współczesnej nauki, która nie ma narzędzi, by zaprzeczyć, bądź potwierdzić istotę takich zjawisk.
Według obecnego stanu wiedzy naukowcy mogą przypuszczać, że wiele wydarzeń paranormalnych to np. błędy percepcji, działania naszego mózgu – i sądzę, że w wielu przypadkach mają rację, bo sam to widziałem. Dołączył bym tu jeszcze niewiedzę, brak pokory co do swojego własnego stanu wiedzy, naiwność – bo kiedy ktoś przedstawia ewidentnie „podrasowane” zdjęcie z duchem, a większość osób od razu bezkrytycznie przyjmuje to za prawdę, to inaczej niż naiwnością tego nie nazwę. Takich prawdziwych – niewytłumaczalnych – zjawisk paranormalnych jest może garstka, tak jak z UFO, ale w tym drugim przypadku już ta garstka wystarczyła, by rząd USA zajął się sprawą poważnie i powołał specjalny zespół w Pentagonie do badania tych przypadków.
Jednak to, że wiele osób po prostu zignoruje to o czym teraz piszę, jest dla mnie całkowicie jasne.
Będę „tym od duchów”, który pisząc o opętaniach, najpewniej powtarza narrację kościelną (nie, żeby była tam również obecna narracja satanistyczna, rodzimowiercza, spirytystyczna, psychiatryczna, medium, ezoteryczna i jeszcze parę innych), a pisząc o duchach wierzy w to wszystko bezkrytycznie i chce wepchnąć kit naiwniakom. Tak będzie się zapatrywało na to wielu z tych, którzy książek nie przeczytali.
Daleki jednak jestem od tezy, którą postawiła pewna znana pisarka, że czytelnicy to idioci – ja doskonale rozumiem, skąd bierze się ten mechanizm.
Albo przynajmniej staram się zrozumieć – po pierwsze, jesteśmy tak uwarunkowani, szukanie sedna to wysiłek, nasz mózg po prostu nie chce wykonywać niepotrzebnej pracy. O wiele łatwiej opatrzyć rzecz jakąś etykietą na podstawie tego, co gdzieś i kiedyś się słyszało. Podobnie działa też mechanizm, który każe nam obawiać się obcego i nieznanego. Dodam, że to jest zdrowy mechanizm.
Dodatkowo, w obecnych czasach tak jesteśmy politycznie rozdzielani – żeby naklejać etykietki. Jeśli ci powiem, że mam wątpliwości co do aborcji na życzenie, to najprawdopodobniej dostanę etykietkę prawaka, ale już jak powiem, że – łagodnie mówiąc – nie jestem fanem tego, co zrobił w tym temacie obecny rząd, to będę lewakiem feministą, ale wtedy dodam, że uważam współczesny feminizm za pomyłkę – co da mi etykietę “patriarchalny samiec“, ale wiele postulatów feministycznych jest ważnych i zasadnych – powiesz; paskudny spermiarz. Niemniej religia i filozofia łacińsko-katolicka jest ważna w naszym świecie – czyli: pieprzony zwolennik kleru, ale kościół w Polsce (głównie poprzez działania episkopatu) powinien mocno się zmienić, może nawet upaść – antyklarykał – a państwo polskie powinno usankcjonować związki jednopłciowe – cholerny lewak.
Ile z tego co tu napisałem jest prawdą? Może nic, może wszystko. Na pewno każda z tych kwestii wymaga większego rozwinięcia, ale – zakładając, że nie czujesz teraz zawrotów głowy – już najpewniej nadałeś/aś mi jakąś etykietę. A ja się pytam – na jakiej podstawie? Jednego akapitu pełnego haseł? Na pewno jesteś tego pewien?
Jesteś – bo nie masz czasu zastanawiać się nad wszystkim. Wlepiasz więc te etykiety, zresztą ja pewnie też – mimo, że staram się to ograniczać. I dlatego wiele osób – mimo, że są inteligentne – będą nadal wiedziały lepiej ode mnie, co napisałem, nawet nie przeczytawszy mojej książki, tylko ze względu na jej tematykę.
A jednak, jeśli przynajmniej parę osób teraz zaciekawiłem – będzie to mój sukces. Świat nie jest czarno-biały, ma wiele warstw i to, co się pod nimi kryje, jest z reguły niesamowicie wręcz interesujące.
Nie musisz w nic wierzyć, a ja – przysięgam – nie mam zamiaru do niczego Cię przekonywać. Po prostu poczekaj jeszcze chwilę, nim nakleisz mi tę cholerną etykietę na czoło.
Świetny wpis, Michał! Dzięki, że podzieliłeś się tymi przemyśleniami!