DLACZEGO NIENAWIDZĘ SZKOŁY

System edukacji jest zbrodniczy względem istoty ludzkiej i powinien zostać całkowicie wykarczowany, wykorzeniony z naszej rzeczywistości i dopiero w tej pustce powinno zostać zbudowane coś innego.

1 września, jak co roku uczniowie są zmuszeni, by zacząć kolejny rok tak zwanej edukacji. „Tak zwanej”, bo tak naprawdę to co dzieje się w szkołach, z edukacją nie ma nic wspólnego. A przynajmniej nie z taką, która jest synonimem rozwoju psychofizycznego człowieka.

O szkole mógłbym napisać nie jeden wpis, ale ciąg artykułów – każdy skupiający się na kolejnym aspekcie tego, jak bardzo krzywdząca i przemocowa jest to instytucja. Systemowo przemocowa – podkreślę dla wszystkich tych hipokrytów, którzy dbają o prawa przeróżnych mniejszości i ciągle przyzwalają na to, żeby ich własne dzieci były krzywdzone.

Niektórzy moje uczucia względem zbrodniczego systemu zbywają hasełkiem „wszystko zależy od nauczycieli” – co niestety nie jest prawdą. Nauczyciele (oprócz bycia TRAGICZNIE opłacanymi) są tak samo wsadzeni w system, jak i uczniowie. Muszą robić pod klucz, pod podstawę programową. Ci, którzy chcą lekko się wyłamać będą ciekawsi, może nawet kogoś zainspirują, swoim kosztem, walcząc z systemem. Większość będzie chciała tego co wszyscy – po prostu przeżyć za te marne grosze. A taki sfrustrowany nauczyciel to nie jest zbyt dobry nauczyciel (pozdrawiam wiele moich polonistek czy innych nauczycielek, które wrzeszczały na uczniów nazywając ich debilami za… właściwie cokolwiek).

Jestem pisarzem – posługuję się słowem, więc będę pisał. Napisze tu listę moich zarzutów dotyczących systemu edukacji – każdy postaram się w “dwóch słowach” rozwinąć, aczkolwiek również każdemu z tych podpunktów przydałby się przynajmniej jeden artykuł.

PARSZYWA TRZYNASTKA GRZECHÓW SYSTEMU EDUKACJI

  1. System edukacji powstał w XIX wieku i trwa właściwie w prawie niezmienionej formie – System pruski powstał po to, żeby kształcić jednostki na potrzeby absolutnego państwa, celem było warunkowanie ludzi do bezwzględnego posłuszeństwa, co przydało się w kształtowaniu idealnych robotników i pracowników. Stąd układ klas, stąd dzwonki na przerwę i lekcję, stąd „katedra” nauczycielska i rola nauczyciela przy tablicy. Znacie to bardzo dobrze – bo NIC SIĘ OD 200 LAT NIE ZMIENIŁO. Dalej system zaprojektowany po to, by wykorzeniać indywidualizm w XIX wieku, kształci pokolenia dzieci w XXI wieku. Już samo to wystarczałoby, żeby zrównać ten system z ziemią. Od 200 lat nikt nie podjął nawet takiej próby.
  2.  System edukacji niszczy miłość do literatury – To dla mnie szczególnie bolesne. Tak zwany kanon lektur podany jest w nieprzystępnej, nudnej formie. Dzieci są zmuszane do czytania, w dodatku często kończy się na czytaniu bryku – bo tam wiedza podana jest w taki sposób, w jaki podana jest w kluczu. Próby własnej interpretacji? A po co? Uczeń ma zinterpretować pod klucz, tak jak to ujęte jest w podstawie programowej. 
  3. System edukacji niszczy kreatywność – To o czym napisałem wyżej to przykłady niszczenia kreatywności człowieka. Kreatywności, która właściwa jest każdej istocie ludzkiej. W szkole jako uczeń masz równać do średniej, nie zadawać pytań, ryć na blachę pod klucz. Indywidualność – jak wiemy – nie ma tu wstępu. Kreatywność systemowo jest karana.
  4. Dzieci tak naprawdę się nie uczą – ale jak to? W szkole się nie uczą? Co za głupoty opowiadasz. No, normalnie: nie uczą się. Nauczyciel wykłada jakiś zakres wiedzy, którzy uczeń musi przyswoić. Jak? Tego nikt nie uczy, więc zostaje najgorsza ze wszystkich metod, czyli WYKUJ, ZDAJ i… ZAPOMNIJ. Tak jest. Bo nasz mózg zapomina taką wiedzę, która w żaden sposób nie jest utrwalona, nie ma emocjonalnego zaczepienia. Dlaczego lepiej pamiętasz rzeczy związane z reakcją emocjonalną, zastanawiało Cię to kiedyś? Dlaczego lepiej uczysz się poprzez zabawę? Czemu gracze lepiej zapamiętują mechaniki z gier komputerowych, które dają im FUN, niż suche fakty podawane przez nauczyciela z katedry, które następnie muszą zanotować i… przyjść do domu, żeby odrobić zadania i nauczyć się samemu to, co zostało podane w szkole? To właśnie nazywasz nauką? Ja mam lepszą nazwę: Bezsensowne marnotrawstwo czasu i energii.
  5. Szkoła nie uczy jak się uczyć –  Żyjesz w XXI wieku, na wyciągnięcie ręki masz Internet – największą bazę informacji znaną ludzkości. Jest tu zarówno sporo wartościowych informacji, jak i całe tony gówna. Najlepiej byłoby nauczyć się zdobywać wartościowe informacje, zdobyć wiedzę jak je wyszukać i jak nie przepaść w gąszczu fake-newsów. Wiele zawodów na obecnym rynku pracy wymaga specjalizacji w danej dziedzinie – szkoła, chcąc przygotować do życia, powinna nauczyć ucznia jak zdobywać wartościowe informacje. Zamiast tego skostniała podstawa programowa określa dany pakiet informacji, który ma być następnie wtłoczony do głowy ucznia (tzn. uczeń ma się z nim zapoznać poprzez nauczyciela i przyswoić go sam POZA SZKOŁĄ W DOMU) i który ma być zaliczony. Ta wiedza w zdecydowanej większości wyparuje z głowy ucznia – czy będzie mógł ją odnaleźć na własną rękę i przyswoić w efektywny sposób? Nie, bo nikt go tego nie nauczył. Parędziesiąt ostatnich lat osiągnięć w dziedzinie psychologii nauczania – różnego rodzaju sposobów na łatwiejsze przyswojenie wiedzy – leży odłogiem i nie jest w żaden sposób wykorzystywane. Czemu? Bo system edukacji wciąż siedzi w XIX wieku! Tutaj polecam książkę Radka Kotarskiego „Włam się do mózgu”.
  6. Szkoła nie przygotowuje do życia – Jak wypełnić PIT? Gdzie udać się z metryką? Jak poruszać się w polskim systemie administracyjno-prawnym? Czyt. W naszej rzeczywistości? Jeśli zastanawiasz się, czemu szkoła powinna tego uczyć to pomyśl raz jeszcze – właśnie takich rzeczy szkoła powinna uczyć, by przystosować młodego człowieka do poruszania się w naszej rzeczywistości, razem z umiejętnością zdobywania informacji, interpretacji co jest/może być fake newsem a co nie, wiadomością o mediach i tak dalej. Czemu tak nie jest? Może dlatego, że system pruski nie ma kształcić świadomych indywidualności a idealnych, posłusznych pracowników i wyborców? Brzmi jak teoria spiskowa, nie?
  7. Dzieci są przepracowane – może zamiast pisać, oddam głos komuś, kto ten temat już zreferował: Dr Tomasz Rożek.

8. Dzieci i młodzież niedosypiają i poddawane są torturom braku snu – ten problem nie raz i nie dwa poruszał Dr Mikołaj Marcela, pisząc na przykład:

(…)ludzie w wieku nastoletnim nie pójdą spać o 22.00, jakby tego chcieli rodzice i nauczyciele, nie wstaną też na 8.00, a tym bardziej nie na 6.45 czy 7.05. Powiedzenie nastolatkowi, że ma iść spać o 22.00, to tak jakby zmusić dorosłego, by poszedł spać o 19.00. To samo dotyczy wstawania.
– Źródło cytatu: Fanpage Mikołaja Marceli

Innymi słowy – biologia rządzi się swoimi prawami. Tak jak młodzi ludzie przejawiają spory indywidualizm i kreatywność, tak również ich zegar biologiczny w wielu przypadkach (nie wszystkich, ale większości) mocno różni się od tego, jaki ma osoba dorosła. Większość nastolatków zasypia dopiero po północy, ale lekcje muszą zacząć w okolicach 7-8 rano. Nastolatek między 13 a 18 rokiem życia powinien spać pomiędzy 8 a 10 godzin na dobę. Jak to pogodzić? Nie da się. Zwłaszcza, jeśli po przyjściu ze szkoły trzeba zrobić zadania domowe i przyswoić zadany materiał na kolejny z serii testów czy kolejną kartkówkę. Jak w tym czasie zmieścić samorozwój? Hobby?

Chronicznie niedosypianie zaś wzmaga prawdopodobieństwo depresji i zaburzeń umysłowych czy hormonalnych. Dzieci i młodzież poddawane są chronicznemu, systemowemu niedosypianiu dokładnie w momencie, kiedy ich organizmy są najbardziej wyczulone na hormonalne i psychiczne zmiany.

Brzmi jak przepis na katastrofę? Cóż – tym właśnie jest.  

9. Siedzenie w klasie przez większość dnia jest torturą dla młodego ciała – fizycznie to właśnie w wieku dziecięcym i nastoletnim mamy najwięcej „witalności” – chęci do życia, sił i zapału. Dzieje się tak nie bez przyczyny, bo wtedy właśnie nasze organizmy się rozwijają, ustalane są wzorce zachowań i przyzwyczajeń na całe życie. Człowieka aż „nosi” by się ruszać.

I wtedy właśnie zamyka się go w ciasnej, nagrzanej, śmierdzącej Sali lekcyjnej przy niedopasowanym biurku na niewygodnym, skrzypiącym krzesełku i każe godzinami wpatrywać się w wygłaszającego natchnione mądrości nauczyciela.

Tak, to przecież logiczne.

10. Lekcje WFu są z reguły źle przemyślane: tu znów oddam głos komuś, kto lepiej wytłumaczył problem. Dr Krzysztof M. Maj:

11. Szkolne plecaki niszczą kręgosłupy: Czy trzeba tu dużo pisać? O tym fakcie dyskusja trwa od lat: co rok rodzice kupują kolejne podręczniki napisane po to tylko, żeby służyły przez pewien czas i trafiły do kosza, bo oto pojawiają się kolejne. Trafiają do plecaków małych dzieci idących do podstawówki i przez lata siedzenia w salach, małej aktywności ruchowej i wpływu na plecy, zwiększają drastycznie szansę na upośledzenie kręgów, na wady kręgosłupa. Czemu by nie? Po co się przejmować dziećmi, liczy się kasa z kolejnego podręcznika.

12. Lekcje są tragicznie przemyślane: i nie tylko lekcje, ale same klasy. Czemu w jednej klasie jest tak dużo dzieci? Czyżby system był niewydolny? W jaki sposób prowadzona jest lekcja, bo ja pamiętam cos takiego: 15-20 minut odpytywania z materiału, który uczeń przyswoił W DOMU (wiadomo, co robi w tym czasie reszta klasy, podpowiem: nie zajmuje się materiałem), lub też kartkóweczka/sprawdzianik jako forma ewaluacji ucznia, nie nauczenia go (to temat na inną opowieść, ale w skrócie: testy o wiele lepiej sobie radzą jako forma nauczania, niż testowania, taki paradoks), potem wykład nauczyciela i zadanie pracy domowej i materiału do nauczenia W DOMU.

Po co w ogóle kogoś posyłamy do szkoły? Pisałem o tym wcześniej: marnotrawstwo czasu.

13. Kolejne stadia nauki to wieczna powtórka z lat poprzednich: Jak to szło; podstawówka, powtóreczka materiału w gimnazjum żeby uśrednić wiedzę w klasie – coś nowego, ale nie za dużo, bo przecież już trzeba robić powtórkę przed kolejnym egzaminem. Ale po egzaminie w liceum czeka kolejna powtórka materiału z gimnazjum, żeby ujednolicić, uśrednić wiadomości w kolejnej klasie i już trzeba robić powtórkę przed maturą. Czy po reformie (której z rzędu?) sytuacja tak bardzo się zmieniła? Śmiem wątpić – ba, nawet wiem, że nie, bo mój brat w trakcie reformy był uczniem właśnie. Widziałem na żywo co się dzieje.

SYSTEM EDUKACJI TO TRAGEDIA

I oto moja „parszywa trzynastka” (nie mylić z dwunastką – całkiem fajnym filmem) błędów systemu edukacji. Tych najpoważniejszych, bo wierzcie mi – mogę dodać z marszu jeszcze paręnaście kolejnych, ale one wynikają z siebie nawzajem. Tak bardzo przeżarty beznadzieją i zepsuciem jest to system.

I co? I napisałem. Ktoś przeczyta, ktoś się zgodzi i pokiwa smutno głową. Ktoś się nie zgodzi. I tyle.

Szkoła będzie trwać jak trwała ostatnie 200 lat w niezmienionym, ewentualnie lekko zreformowanym pod polityczną publiczkę, stanie.

Dlatego – drodzy uczniowie i nauczyciele – współczuję Wam z uwagi na dzisiejsze „święto”, 1 września, rocznica dwóch katastrof: rozpoczęcia II Wojny Światowej, oraz roku szkolnego, przy czym ta druga katastrofa wciąż trwa i przez to jest poważniejsza w skutkach.

1 Comment

  • Gosia

    “Dzieci są zmuszane do czytania”… Wszyscy jesteśmy do czegoś zmuszani. Musimy pracować, bo nie zarobimy, więc sobie nie pożyjemy chociażby. Problem tu jest inny: im bliżej dzisiaj, tym mniej czasu na zdobycie jednej z podstawowych umiejętności: czytania. A jak ktoś nie umie czytać jak powinien, to i cienka i ciekawa książka będzie dla niego katorgą…

Skomentuj Gosia Anuluj pisanie odpowiedzi

Skip to content